Dawna estetyka modeli chaosu do zasadniczo znane wszystkim "imperium z kolcami". No dobra, oprócz kolców pojawiają się strzałeczki. I okazjonalna macka. Czaszek nie liczę, bo czaszkami czterdziestka jest tak usrana, że jeśli kiedyś GW wypuści armię kucyków pony, to również będą miały czaszki na futerkach, czaszki na siodłach i czaszki na kopytkach. Mogą być rożowe.
No dobra, zgryźliwy jestem. Pomijając natrętne skojarzenia z powyższym, to oczywiście nie są złe modele - duże, szczegółowe, mogą się podobać (przynajmniej na tyle, ile można wywnioskować z obrazkow w sieci). Ale liczyłem na coś całkiem innego. Mniej stali, więcej mięsa. Więcej elementów rodem z horroru, a mniej z kreskówek. Zerwanie z imperialną estetyką, ale jakieś odległe połączenie sugerujące, że to jednak Space Marines, tylko zmutowani niemal nie do poznania. Krótko mówiąc - dinoboty zupełnie nie trafiają w mój gust.
Z pozostałych propozycji najlepiej wyglądają plastikowi raptorzy.. Przy okazji, są też najbardziej konserwatywni, jeśli chodzi o projekt - to fajni, zmutowani Assault Marines. I tyle.
Reszta "nowości" to już w większości zwyczajowa porcja recastów klasycznych modeli w magicznej żywicy. Dzięki temu zabiegowi, za jedynie dwukrotnie wyższą cenę dostajemy aż cztery razy tyle bąbli i niedolewek, co poprzednio. Ponieważ zaś ilość materiału musi się zgadzać, żeby nie było, że GW nas oszukuje czy coś, powstałą nadwyżkę otrzymujemy oczywiście w formie nadlewek i linii podziałowych.
W związku z powyższym, mimo nieustającego zachwytu nad modelami chaosu z Dark Vengeance, zamówiłem uzupełnienia do starych, dobrych Dark Angels. Może nie zachwycają, ale z drugiej strony spieprzyć ich też będzie trudno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz