niedziela, 21 lipca 2013

Zrób sobie stół

Jeżeli nie chcesz kupować za ostatnie pieniądze stołu od GW, a zielona szmata, którą owinąłeś dyktę… no cóż jest szmatą, to zrób sobie stół. Taki, żeby był w pytkę. Poniżej przedstawię Wam w punktach, jak razem z Hastourem zrobiliśmy swoje własne pole bitwy.

  1. Zakupy
W Ciastoramie, tudzież innym przybytku  materiałów budowlanych zaopatrujemy się w:
- dwie płyty wiórowe o wymiarach 36”x48”x0,7”,
- listwy narożne, które wystarczą na obklejenie brzegów stołu 48”x72”,
- nieprzytomne ilości wikolu,
- pigmenty do farb (ciemnobrązowy, piaskowy),
- troszkę białej farby do ścian,
- folię malarską,
- taśmę maskującą.
Ponadto z piaskownicy kradniemy piasek. Dla przyzwoitości należy go przesiać w poszukiwaniu kocich niespodzianek, a potem wyprażyć w piekarniku. Tylko niech Wasza domowa samica tego nie widzi, bo niechybnie urwie łeb.

  1. Udajemy, że wiemy co się robi z piłą
Na początku należy dociąć listwy narożne. Tak pod kątem i żeby do siebie pasowały. Generalnie powodzenia. Gdybym nie była inżynierem… No cóż :D
Oklejając brzegi stołu nie żałujcie kleju. Jeżeli coś wycieknie spodem
(i oby folia była już rozłożona) wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką. Wszystko dociskamy ciężkimi tomiszczami i czekamy… czekamy… tak z godzinkę dla pewności. Przyklejone listwy oklejamy od góry taśmą maskującą.
  1. Moje panele!
Zapewne się domyślacie, że Stolpówna w swej mądrości zapomniała o folii.
W wiadrze mieszamy piasek, wikol i ciemnobrązowy pigment. Masa ma być gęsta i trudna do rozsmarowania. Paciają pokrywamy całą powierzchnię stołu. Najlepiej robi się to rękoma. Domycie dłoni po tej operacji nie jest niemożliwe. Po wszystkim… znowu czekamy.

  1. Pace wykończeniowe
Drajbraszujemy powierzchnię stołu farbą do ścian wymieszaną z piaskowym pigmentem. A na koniec zdejmujemy taśmę maskującą i grzecznie sprzątamy bajzel. Voila stół jest gotowy.


W następnej notce opiszę Wam jak zrobiliśmy górki i laski. 

poniedziałek, 1 lipca 2013

Nowe figsy

Miałam sporą przerwę w malowaniu. Ale wracam w dobrym (mam nadzieję) stylu.

Orczyca - Reaper Miniatures

Pierwotnie Imrijka z serii Pathfinder została przechrzczona. Obecnie nazywa się Nargun i jest łowcą nagród. Dobra z niej baba, na ostatnim turnieju Umbra Turris zdobyła dwa punkty triumfu.














Demon kniei - Spellcrow
Tę figurkę pomalowałam specjalnie na konkurs malarski, który odbył się 29.06 przy okazji turnieju Umbra Turris. Wygrałam HA! :)



środa, 5 czerwca 2013

Rozpakowane - New Vistula Legion

Dotarła do mnie niedawno paczka żołnierzy New Vistula Legion (Oddział Ósmy), mająca utworzyć trzon nowej armii sci-fi w skali 15 mm. Figurki dedykowane są teoretycznie do systemu PMC 2640, a zamierzam grać nimi w Tommorow's War. Lub w coś jeszcze innego - figurki w "piętnastce" bardzo rzadko mają coś wspólnego z konkretnym systemem. Chłopaki siedzą już na podstawkach i czekają na malowanie, a ja na razie podzielę się wrażeniami z odpakowywania blisterków.


Piętnastka jest tania jak barszcz. Relatywnie oczywiście.... kupiłem tego barszczu za dwie stówki. Ale mam za to niemal wszystko, czego potrzebuję z piechoty - prawie osiemdziesiąt modeli w cenie jednego większego oddziałku do Wh40k. Wyjątkowo, jak na to hobby, ekonomiczna zabawa. Szkoda tylko, że Assault Publishing dystrybuujący te cacka słono liczy za przesyłkę, przez co raczej nie warto kupować małych ilości.

Ale jest co kupować, to jest to chyba jedna z najbardziej kompletnych serii piechoty sf na rynku. Do wyboru są trzy zestawy wzorów zwykłych szwejów, trzy rodzaje broni ciężkiej (moździerze, CKMy, railguny), po blisterze LKMów, oficerów, snajperów, i dodatkowych specjalistów do oddziałów (medycy, obserwatorzy,  nałogowi gracze w WoWa z laptopami), wyrzutnie rakiet zwykłe i przeciwlotnicze, dwie wersje zwiadowców (obładowane szpejem siły specjalne i zawinięci w kamuflujące farfocle zwiadowcy "leśni"). I na koniec najbardziej zróżnicowany blisterek z "modpojami", zawierający fajny miks dowódców i bohaterów. Gdyby O8 robił jeszcze do nich jakieś pojazdy i może oddział w zbrojach wspomaganych, to już niczego więcej bym nie potrzebował.

Żołnierze utrzymani są w stylu sf, ale nie sprawiają wrażenia bardzo technicznie zaawansowanych. Ok, mają laptopy i jakieś systemy celowania na hełmach, ale oprócz tego tylko dość zwyczajne bronie, pancerze i wojskowe ciuchy, żadnych high-techowych zabawek. Najbardziej kojarzą się z Colonial Marines z serii o Obcych (nie oni jedni, to chyba wyjątkowo popularne źródło inspiracji). Na jedno  bym pomarudził - żołnierze są teoretycznie z jakiejś przyszłościowej polskiej kolonii w kosmosie, ale zupełnie niczym poza nazwą do tego nie nawiązują. A wystarczyłoby zamiast okrągłej czapki dowódcy dać swojską rogatywkę... trzeba będzie pilnikiem popracować.

Figurki są rzeźbione w rzeczywiście utrzymanej skali 15 mm, mogą pewnie odrobinę odstawać od figurek producentów mających tendencję do "wyolbrzymiania". Mają też zwykle niezłe ludzkie proporcje, bez charakterystycznego dla wielu "piętnastek" wodogłowia. Same projekty są przy tym bardzo fajne - modele są w sensownych  pozach, mają sporo smaczków i detali (pluszowy miś przy plecaku jednego z żołnierzy jest rozbrajający). Co ciekawe, istotna część żołnierzy to kobiety, ale trzeba się dobrze przyjrzeć, by to stwierdzić - figurki są w konwencji hard sf, więc rzeźbione cycki na zbrojach nie występują.

Jakość wykonania jest na najwyższym poziomie - praktycznie nie było linii podziału czy defektów odlewu. Trzeba zwrócić tylko uwagę,  że używany metal jest wyjątkowo twardy i kruchy. Dzięki czemu niczego nie trzeba było prostować, a pozostałości po kanałach odpowietrzających formę bardzo łatwo się odłamuje, ale za to jak próbowałem odrobinę dogiąć nogi jednego z żołnierzy, to pękły od razu w kolanach.

Naprawdę fajne modele. Jak się uporam z malowaniem, to zamawiam drugą serię Oddziału Ósmego z rebeliantami, co by mój NVL miał do czego  strzelać.

niedziela, 2 czerwca 2013

NVL Tesco Pattern Dropship

Szukając jakiegoś fajnego terenu SF dla lecącej do mnie właśnie armii New Vistula Legion do Tomorrow's War, znalazłem takie cudo na regale z zabawkami w markecie. Jak widać, produkt znanej firmy wargamingowej Matchbox, niecała dycha za sztukę. Nie jest prawdą, ze taki sam miał Batman. Jego był czarny.

wtorek, 28 maja 2013

Tommorow's War - pierwsze wrażenia

Mam zachciankę pozbierać jakiś system w 15 mm, w związku z czym poprosiłem wczoraj Pietię o  pokazanie mi "Force on Force", czy dokładniej jego mutacji SF "Tommorow's War". Naprzeciwko siebie stanęły dwa oddziały ludków, które zgodnie ze zwyczajami firm produkujących figurki w "piętnastce" dziwnie coś przypominały - jedna grupa "wcale nie była Colonial Marines z filmu Aliens", druga zaś "zupełnie  nie wyglądała jak żołnierze z Halo". 



Jak zwykle, nie chce mi się spisywać ARów, zresztą zagraliśmy czysto szkoleniowo. Raz przejąłem inicjatywę i rozstrzelałem wroga dość sprawnie, w drugiej odbiłem się od pancerzy wspomaganych i dałem się dobić piechocie. Zajęło nam to pewnie z pół godziny na grę, ale to raptem dwie drużyny na stronę, więc standardowo pewnie będzie dłużej. Trudno też po dwóch prostych gierkach zrecenzować uczciwie system, więc recenzja to również nie jest, opiszę po prostu kilka pierwszych wrażeń z gry.

Same zasady są zbudowane według najlepszego moim zdaniem możliwego modelu - bardzo prosty rdzeń, plus multum zasad specjalnych, które jednak spokojnie można doczytywać dopiero wtedy, kiedy postanowimy ich użyć.

Inicjatywa w grze jest specyficzna, bo nie jest po prostu określeniem "kto pierwszy". To inicjatywa w sensie taktycznym, dowódca ją posiadający aktywnie działa, drugi się dostosowuje do sytuacji, reaguje na jego działania i stara się ją przejąć, co nie jest takie proste.

Pomimo raczej skirmishowej skali gry, oddziały traktuje się jako całość. Nie strzelamy pojedynczymi modelami. Dość umownie traktuje się też teren. Zakłada się, że wyszkoleni żołnierze radzą sobie z przechodzeniem przez przeszkody, ładowaniem się do budynku oknem i podobnymi zadaniami. Wszelkie zasięgi i widoczność sprawdza się też od "mniej więcej" od środka oddziału, zakładając ciągły ruch żołnierzy i bezsensowność sprawdzania, czy konkretna figurka widzi akurat plecy drugiej zza rogu budynku. Całkiem sensownie, choć pewnie przy upierdliwym przeciwniku będzie trochę pola do kreatywnego nadużywania tych reguł.

Do gry potrzeba sporego wiadra kości, i to nie tylko popularnych szóstek - od wyszkolenia oddziału zależy, jaką kością rzuca się dla każdego żołnierza za różne testy. Wyszkolenie robi przy tym ogromną różnicę - między leszczem rzucającym k6 a weteranem z k10 jest naprawdę przepaść w skuteczności bojowej.

Każdy oddział w grze może reagować w każdej chwili na poczynania przeciwnika, co niweluje problem żołnierza stojącego jak kołek tylko dlatego, że to przeciwnik ma akurat swoją aktywację. Choć kolejne reakcje mają nieco mniejszą skuteczność.

System stara się też realistycznie oddać problem strat w oddziałach - po otrzymanym trafieniu żołnierz może okazać się trupem, ale też działać dalej jako ranny. Ciężko ranni to upierdliwy problem, bo porządni żołnierze nie zostawiają ich tak po prostu za sobą, trzeba się zająć odprowadzeniem ich z pola bitwy w bezpieczne miejsce.

A co jest najfajniejsze? Przystąpiłem do gry z zupełnie zerową znajomością zasad. Mogłem więc jedynie zastanowić się po prostu, jaka taktyka powinna tutaj zadziałać. System zaś pozwolił mi ją skutecznie zastosować, nie przeszkadzając żadnymi ukrytymi w zasadach pułapkami, i nie zmuszając do wykorzystywania takich. Jak dla mnie to jest wyznacznik dobrego bitewniaka - nagradzanie taktyki, a nie exploitów. Dzięki temu zachowuje on iluzję, że dowodzę żołnierzami, a nie gram w abstrakcyjną grę planszową. I dzięki tej przewadze z pewnością do tej gry jeszcze wrócę, a oddział ludków w 15mm będzie pewnie moją kolejną armią.

piątek, 24 maja 2013

Trzy kobitki z mojej bandy

W ciągu ostatnich trzech dni udało mi się pomalować aż trzy modele. Jak dla mnie jest to tempo imponujące.
Moja banda oprychów do Umbry powiększyła się o kolejne niewiasty.

Krasnoludzka samica z kuszą i mieczem - Spellcrow

Kobieta z łukiem i nożem - Dark Sword Miniatures


Elfka z pejczykiem i włócznią - Raging Heroes (postać), Wargames Factory (włócznia)


czwartek, 23 maja 2013

Bogactwo!


Jakże łatwe jest obdarowywanie baby, która lubi figurki i w dodatku zrobiła obszerną listę pod tytułem "tak bardzo chcieć!". Tym razem Hastour kupił mi półorczycę Imrijkę od Reaper Miniatures oraz trzy zombifikowane prostytutki od Wyrd Miniatures (współlokator twierdzi, że to strzygi -.-).

Jak widać na załączonym obrazku półorczyca to profesjonalna łowczyni wszelkiego plugastwa. No i ten kapelutek...

Za to dziewczynki choć przegniłe całkiem dobrze się trzymają.

Tyle malowania przede mną ^^